Dzisiejszych artykuł dedykuję wszystkim kobietom śledzącym mojego bloga,
chciałem wam przybliżyć historię Sary Nowok ,którą miałem okazję poznać na
ostatnim Training Campie. Sara jest świetnym przykładem tego jak przejść od
słów do czynów, i przejść diametralną metamorfozę swojej sylwetki. Wytrwałość w
dążeniu do wyznaczonych sobie celów sprawiła że już pod koniec marca Sara
zadebiutuje na scenie sportów sylwetkowych. Ze swojej strony życzę jej
powodzenia, oraz trzymam kciuki za jej sukces, a was serdecznie zapraszam do
lektury.
Od kiedy pamiętam, byłam chodzącym kompleksem. Może nie były
to aż takie kompleksy, przez które nie wychodziłam z domu, ale zawsze
marudziłam, narzekałam i wymieniałam całą listę rzeczy, które chciałabym w
sobie zmienić. Oczywiście na tej liście zawsze były szerokie biodra, grube uda,
„boczki” Chyba jak 99% kobiet, po prostu narzekałam na to, co miałam. W 2011 r,
za namową koleżanki poszłam do fitness klubu, po 1 dniu, koleżanka odpuściła, a
ja z racji tego, że od razu kupiłam miesięczny karnet, postanowiłam go
wykorzystać. Oczywiście odwiedzanie klubu opierało się głównie na treningu
aerobowym oraz ‘katowaniu’ brzucha. Z czasem chodzenie na siłownie stało się
dla mnie sposobem na zabicie czasu, nudę. Chodziłam z różną intensywnością, ale
starałam się regularnie, kilka razy w tygodniu zaliczać treningi. Z czasem
trafiłam na inną siłownię, gdzie poznałam Monikę Mann trenerkę,
kobietę z pasją, zaangażowaniem, pozytywnym nastawieniem a przede wszystkim,
profesjonalistkę w tym co kocha robić! Monika, która sama startowała w
debiutach kulturystycznych, zaszczepiła we mnie bakcyla i to właśnie przez nią
zaczęłam się interesować sportami sylwetkowymi. Na samym początku przegrzebałam
Internet, gazety, zaczęłam się interesować wszystkim, co z tym związane. Padła
także propozycja, żeby przygotować mnie do startów w debiutach już wtedy,
niestety brak, determinacji i ograniczenie w „głowie- brak wiary w siebie i
swoje możliwości” sprawiły, że odkładałam to „na później”. Chciałam to zrobić,
przygotować się do zawodów, zrobić to przede wszystkim dla siebie, ale zawsze
kończyło się tylko na gadaniu.
Powoli uzależniałam się od chodzenia na siłownie, byłam tam
minimum 4/5 razy w tygodniu. Moje treningi nie opierały się już tylko i
wyłącznie na godzinach aerobów. Wprowadzałam trening siłowy, poznawałam nowe
ćwiczenia, testowałam je na sobie, uczyłam się jak ćwiczyć z ciężarem.
Interesowałam się wszystkim, co z tym związane, pogłębiałam wiedzę na temat
diety, treningu, suplementacji i całej otoczki związanej z zawodami, ale
robiłam to na własną rękę, często błądząc w „internetowym śmietniku”, w którym
jak wiadomo, znaleźć można masę bzdurnych oraz sprzecznych informacji. Zaczęłam
testować na sobie diety, starałam się wprowadzać zdrowy styl życia, ale zawsze
po pewnym czasie łamałam się i wracałam do początku. Dopiero z początkiem, 2013
r. coś się zaczęło zmieniać, miałam już jakieś pojęcie, zostałam swoim własnym
królikiem doświadczalnym, jeśli chodzi o odżywianie, powoli zaczęłam zdobywać
świadomość tego, co jeść i jak jeść, żeby zobaczyć pierwsze efekty treningów.
Poznałam swojego chłopaka, który również interesuje się sportami sylwetkowymi i
tak wspólnie się wspieraliśmy. Mogłam liczyć na jego wsparcie na siłowni,
rozplanowane treningi, kontrole techniki wykonywanych ćwiczeń. Nie ma niczego
lepszego od wspólnej pasji. Pierwsza połowa 2013 r. upłynęła głównie na
skupianiu się nad treningiem, poznawaniem swoich możliwości. Spodobało mi się
to, że pomimo tego, że jestem kobietą, zaczęłam operować dość dużymi ciężarami
jak na swoją płeć, nabierałam siły, szlifowałam technikę, poznawałam nowe
ćwiczenia, ale nadal nie mogłam połączyć tego ze zdrową, zbilansowaną dietą,
która jest tak naprawdę kluczem do sukcesu, jeśli zależy nam na zbudowaniu
estetycznej, zdrowej sylwetki.
Dopiero w listopadzie 2013r., kiedy pojechałam pierwszy raz
do Krakowa na Warsztaty Treningowe Training Camp
prowadzone przez Norberta ‘Fenix’a’ Tymczaka i Martka ‘Oleya’ Olejniczaka, coś
się zmieniło. Tam właśnie poznałam Norberta, który odświeżył u mnie temat
debiutów w sportach sylwetkowych. Zaproponował mi współpracę, zachęcił i
cholernie zmobilizował. Od tamtego dnia, jakby za ‘dotknięciem’ czarodziejskiej
różdżki, stwierdziłam, że to ten moment, kiedy naprawdę mam szansę w końcu
powalczyć o spełnienie swojego małego marzenia - poprawienie sylwetki do tego
stopnia, że sama będę czuć się dobrze ze sobą, nie będę musiała się wstydzić a
jednocześnie przełamię się i wystartuje w debiutach Kulturystycznych w marcu
2014 r w kategorii bikini fitness.
Norbert mieszka w Poznaniu, ja w Rudzie Śląskiej, koło
Katowic, więc prowadzi mnie on- Line. Dostaje wskazówki treningowe, dietę,
prowadzi nadzór nad postępami na podstawie zdjęć, które regularnie wysyłam.
Oprócz tego udało nam się spotkać podczas Dni Otwartych Krakowskiego klubu
Relax Body Club oraz podczas VIII Trening Camp’u organizowanego przez chłopaków
na terenie Klubu Fenix w Poznaniu, którego Norbert jest właścicielem. Dzięki
niemu naprawdę uwierzyłam, że może mi się udać. Stosuje się do wszystkich
zaleceń. Diametralnie zmieniłam tryb życia, a szczególnie odżywiania. Już po
pierwszych tygodniach od naszego pierwszego spotkania, zaczęłam zauważać
wyraźne zmiany w sylwetce, których do tamtej pory nie było. Startowałam z wagą
ok. 64/65 kg. Początkowo trening siłowy robiłam 5 razy w tygodniu oraz
dodatkowo 5 sesji aerobowych po treningu. Z czasem zaczęłam zwiększać
intensywność treningu aerobowego. Efekty przychodziły z dnia na dzień. Wiadomo,
były gorsze dni, kiedy nawet zdarzyło mi się coś „podjeść”, ponad zalecenia
Fenix’a, ale było to już raczej „zdrowe podjadanie”. Od kiedy nawiązałam z nim
kontakt, staram się dawać z siebie 100%, ponieważ mam świadomość, że poświęca
dla mnie swój czas i ogrom wiedzy!
Obecnie jestem 3 tygodnie przed swoimi debiutami w kategorii
Fitness Bikinii. Waga na czczo waha się między 54/55kg. Na tym etapie, robię 6
treningów siłowych tygodniowo, ukierunkowanych już na kształtowanie sylwetki,
poszczególnych partii. Trening aerobowy obecnie wykonuję 14 razy w ciągu
tygodnia, codziennie rano, na czczo, ok. 40minut przed pracą oraz ok. 40 minut
po treningu siłowym. Intensywność jest naprawdę duża, ale organizm dobrze
reaguje. Niektórym może się wręcz wydawać, że przesadzam, ale nie robie niczego
brew sobie i swoim możliwością. Wychodzę z założenia, że wszystkie
ograniczenia, jakie mamy, siedzą w głowie i to jest największy problem w
osiągnięciu swojego sukcesu. Pomimo tego, że pracuje, studiuje, to zawzięłam
się na tyle, że znalazłam czas na przygotowania. Faktycznie, poświęciłam swoje
życie prywatne na rzecz treningów i pogodzenia innych obowiązków, ale teraz
przygotowania są dla mnie priorytetem i wiem, że warto, choć raz w życiu zrobić
coś troszkę egoistycznie, ale w 100% dla siebie, dla swojej satysfakcji. Dla
mnie ogromnym osiągnięciem jest już to, co udało mi się wypracować, występ na
Debiutach, będzie tylko formą ‘przełamania’ kolejnego ograniczenia a mianowicie
wstydliwości.